Mama od dawna śmiała się ze mnie, że przeprowadzam check-listy niczym pilot w samolocie. Istotnie, już za dzieciaka wyrobiła się we mnie mania sprawdzania wszystkiego, co ważne, objawiająca się najczęściej podczas wychodzenia z domu: czy wszystkie okna są pozamykane, czy woda zakręcona, czy gaz wyłączony, czy światła powyłączane, czy urządzenia wypięte z gniazdek. Mam teorię, zgodnie z którą nawyku tego nabrałam po nieprzyjemnym wydarzeniu z dzieciństwa, mianowicie włamaniu do naszego mieszkania, w którym zabrano nam sporo cennych przedmiotów. Byłam zbyt mała, żeby rozumieć wartość tych rzeczy, lecz wystarczająco przerażającą myślą była ta, że podczas, gdy byliśmy na beztroskim wyjeździe wakacyjnym, ktoś obcy wszedł do naszego domu… Od tamtej pory wyobraźnia nieustająco pracuje i wyobrażam sobie, jak do mieszkania ktoś po prostu wchodzi, jak w kuchni wybucha pożar, jak woda leje się przez wiele godzin i przyjdzie zapłacić niewyobrażalne rachunki… Zwyczaj sprawdzania przybiera u mni...