Chociaż od początków mojej lotniczej ścieżki skrupulatnie spisuję wszystkie jej detale, moje osobiste kroniki dziwnym zrządzeniem losu nie doczekały się szczegółowych opisów pierwszych w życiu lotów. To, w połączeniu z faktem, że upłynęło od nich wiele lat, sprawia, że nie jestem w stanie opowiedzieć o nich zbyt szczegółowo, choć więc chciałam opisać je w osobnych postach, ostatecznie postanowiłam zawrzeć je w jednym. Moja relacja z lotnictwem narodziła się ze strachu i obietnicy… że nigdy nie będę latać. Choć ta dziedzina ludzkiej aktywności fascynowała mnie od najmłodszych lat, jeszcze bardziej przerażała; samoloty startujące z lotniska i znikające w przestworzu nieba mogły dla mnie równie dobrze lecieć w kosmos albo nurkować w odmęty oceanu, skąd w obu przypadkach nie ma powrotu. Jak pewnie każdy żółtodziób, który wie tyle, ile usłyszał w mediach, byłam przekonana, że loty zakończone bezpiecznie to nieliczne cudy, a większość ma jednak dużą szansę skończyć się nieszczęśliwie. Gd...