Przejdź do głównej zawartości

"Kłamswo smoleńskie. Cała prawda nie tylko o katastrofie" – Maciej Lasek, Grzegorz Rzeczkowski


    Po pozycję tę sięgnęłam, zachęcona rekomendacjami kolegów z Aeroklubu Warszawskiego, w którym zresztą latał i szkolił współautor, Maciej Lasek. Tematu katastrofy smoleńskiej staram się generalnie unikać, niezmiennie przerażona ciągnącym się za nią politycznym odorem, jednak zachęciła mnie czyjaś wzmianka o tym, że książka „Kłamstwo smoleńskie” nie jest poświęcona wyłącznie temu zagadnieniu, lecz również lotniczemu życiorysowi autora oraz zagadnieniu badania wypadków lotniczych. 
    Mimo faktycznego nacechowania politycznego w niektórych momentach, książka już od pierwszej strony niezwykle wciąga, zaciekawia tematem i przedstawia go w sposób zwięzły i zrozumiały również osobom niezwiązany z lotnictwem. Bardzo pozytywne wrażenie wywarł na mnie już wstęp, który często jest tak długi i zawoalowany, że ciężko się przez niego przebić, by dostać się do właściwej treści. W przypadku „Kłamstwa…”, wstęp stanowi w zasadzie streszczenie najważniejszych wniosków, które są wysnuwane później – konkretnie opis przyczyn katastrofy, przedstawiony tak zwięźle i przekonująco, jakbym czytała raport z wypadku lotniczego. 
    W pierwszej części książki pan Lasek opisuje swoje dzieciństwo, początki ścieżki lotniczej i rozwój kariery, po czym dużo uwagi poświęca zagadnieniu badaniu wypadków lotniczych. Szczególnie poruszają niecenzurowane, choć opisane możliwie subtelne, sceny z miejsc wypadku, reakcje najbliższych ofiar oraz wpływ tej trudnej pracy na psychikę samego autora, byłego pracownika Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. To szczególnie wartościowa część książki, gdyż ukazuje sceny, których nie zobaczy się na zdjęciach czy nagraniach z miejsc katastrof lotniczych, publikowanych w Internecie czy pokazywanych w telewizji. „Kłamstwo…” pozwala sobie wyobrazić, co znajduje się na miejscu wypadku poza szczątkami maszyny. Porusza też zagadnienia samego procesu badania wypadku celem określenia przyczyny, i tu również pan Lasek uchyla rąbka tajemnicy odnośnie materiałów, które nigdy nie trafiają do opinii publicznej ze względu na ich dramatyczny charakter. 
    Dalej autorzy przechodzą do samej katastrofy smoleńskiej. Jest to przyjemnie zwięzłe ujęcie tematu, jako że nigdy nie wczytywałam się w żaden z raportów, a mnogość materiałów udostępnianych w różnych źródłach (a obecnie skrajnie różnie interpretowanych przez poszczególne opcje polityczne) siała w mej głowie zamęt. Pan Lasek opisuje proces badania katastrofy i tworzenia raportu, co odbywało się we względnym spokoju, w atmosferze owocnej współpracy oraz przy poparciu rządzących. Okazuje się, że określenie przebiegu lotu i przyczyn katastrofy były dość jasne i jednoznacznie, a moment, w którym końcowy raport został opublikowany, sprawiał wrażenie satysfakcjonującego zakończenia całej historii. 
    Wtedy wówczas przechodzimy do kolejnych wydarzeń, mianowicie buntu Rosjan, przemian politycznych w Polsce i prób podważenia ustaleń przez obie te frakcje. Historia ta unaocznia proces, w wyniku którego katastrofa ze „zwykłego” wypadku lotniczego stała się źródłem teorii spiskowych, politycznych sporów i w konsekwencji – podziału Polaków. 
    Książka pisana jest w formie wywiadu-rzeki, przeprowadzanego przez Grzegorza Rzeczkowskiego z Maciejem Laskiem. Wyczuwa się w niej tendencje polityczne, momentami bardzo silne, jednak w głównej mierze pochodzą one od pana Rzeczkowskiego. Zaimponowało mi, jak bardzo neutralny stara się być pan Lasek, odnosząc się do spraw stricte politycznych. Całą książkę utrzymuje w narracji badacza wypadków, którego celem jest dobre wykonanie swojej pracy, a wszelkie wydarzenia polityczne opisuje jako suche fakty, które miały miejsce i które sporadycznie, potem coraz częściej, wzbudzały w nim smutek. Dopiero ostatnia część książki, która ujawnia kulisy przejścia pana Laska do polityki, nosi już wyraźne znamiona politycznych poglądów. 
    Słowem podsumowania, książkę bardzo polecam, głównie ze względu na jej treści poświęcone badaniu wypadków lotniczych. Jest to wartościowy materiał o naprawdę niewielkim – biorąc pod uwagę rangę tematu – nacechowaniu politycznym. Jeśli już jakieś się pojawia, nie deprecjonuje on ogólnej treści i narracji, a przede wszystkim wartości dydaktycznej dla społeczności lotniczej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkolenie na samolot wielosilnikowy (ME), czyli dlaczego 2-1 nie równa się 1

     Jeśli ograniczymy, na potrzeby niniejszego posta, rozważania do kwestii silników, można powiedzieć, że nauka latania określonym rodzajem samolotu to w dużej mierze nauka radzenia sobie w sytuacji, gdy dojdzie do awarii jednego z nich.       Nie jest to wcale taki wyciągnięty z kontekstu problem, bo pilotaż sam w sobie jest dość prosty i nie różni się dużo pomiędzy różnymi rodzajami samolotów czy szybowców. Polega na manipulacji statkiem powietrznym w przestrzeni, w trzech osiach, a dodatkowym atutem jest napęd, który pozwala nam w rozszerzonym zakresie dysponować wysokością i prędkością, tym samym dając większą swobodę lotu. Na szybowcach zdajemy się z tym na siły natury, na samolotach mamy hałaśliwe urządzenie zasilane ograniczoną ilością paliwa.       Różnica pomiędzy samolotem jednosilnikowym a wielosilnikowym jest w zasadzie taka, że zamiast złapać jedną, złapiemy dwie lub więcej dźwigni – zazwyczaj naraz, więc w sumie co ...

Współpraca w załodze wieloosobowej (MCC)

Szkolenie MCC daje przedsmak latania w załodze dwuosobowej. Źródło: https://www.gettyimages.com/detail/photo/aircraft-cockpit-royalty-free-image/156278217?adppopup=true     MCC, skrót od Multi-Crew Coordination/Cooperation, to szkolenie z zakresu współpracy w załodze wieloosobowej. Tak jak UPRT czy JOC (Jet-Orientation Course; przeszkolenie na samoloty odrzutowe), jest to jeden z kursów dodatkowych, niewchodzących w skład szkolenia do licencji zawodowej, lecz wymaganych przez linie lotnicze na etapie rekrutacji. MCC przeprowadza się na symulatorze i w zależności od wariantu może trwać od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin; w moim przypadku były to 4 sesje trwające po 4 godziny.       Koncept MCC określa podział zadań w kokpicie pomiędzy kilkuosobową (współcześnie: dwuosobową) załogę, jak też nietechniczne aspekty współpracy z drugim człowiekiem. Jest to raczej zapoznawcze szkolenie, dające przedsmak latania pasażerskim odrzutowcem, bo właściwe proce...

UPRT, czyli latanie nie zawsze jest przyjemne

      Chyba ciężko o etap szkolenia wzbudzający większe emocje, do tego tak skrajne. W oczekiwaniu na UPRT jedni się niecierpliwią i pragną maksymalnie wykorzystać tych kilka godzin lotu, pozostali chcą mieć to jak najszybciej za sobą. Zauważyłam, że najczęściej to chłopaki ekscytują się na myśl o wszystkich figurach akrobacyjnych, których wypróbują, podczas gdy druga grupa, mniej liczna, przeważnie obejmuje dziewczyny. Choć nie jest to regułą.       Tym samym zaznaczam, iż tytuł niniejszego posta jest szczególnie subiektywny.      UPRT to szkolenie z zapobiegania i wyprowadzania samolotu z nienormalnych położeń (ang. Upset Prevention and Recovery Training). Rozróżnia się różne zakresy tego szkolenia, m.in. Basic i Advanced, jednak w obu wariantach obejmuje kilka godzin lotu na samolocie akrobacyjnym, gdzie zadaniem instruktora jest zrobić coś dziwnego z samolotem (przeciągnąć, wprowadzić w korkociąg, spiralę, inne dezorientują...